Chrząszcz ze zdjęcia sugeruje, że zagadka będzie miała związek ze Szczebrzeszynem i tak jest w istocie. Swego czasu nabyłem książeczkę Słownik mowy szczebrzeskiej. Zainspirowała mnie ona do napisania krótkiego opowiadania, tę gwarę wykorzystującego. Brzmi ono tak:
Trzeba ogacić chałupę, ale gospodarza owiało. Paterliwa sąsiadka postawiła na wszelki wypadek bajdak pomiędzy ich placówkami. Potem powiedziała: Taka żem na nic. Może mnie też owiało? Może jestem niemas? Może ja hawida? A może tylko pierożę? Zakuliła w prawo, bo wzięło ją jak Kozaka olej. Potem huśtała diabła, ale zrobiła firgut. Następnie jadła dziady i piła wyginajkę, ale skuczyła się za repetuło. Rozgolnęła się i pomyślała: Żywkiem spie. I faktycznie tak było.
Tłumaczenie jest takie:
Trzeba ocieplić dom (poprzez wypychanie suchymi liśćmi przestrzeni między ścianami, a specjalnie umocowanymi rusztowaniami z tyczek), ale na gospodarza ktoś rzucił urok. Zapobiegliwa sąsiadka postawiła na wszelki wypadek drewniany płot pomiędzy ich działkami (polami). Potem powiedziała Źle się czuję. Może i na mnie ktoś rzucił urok? Może jestem niedorozwinięta (upośledzona umysłowo)? Może swoimi czynami sieję zgorszenie w środowisku? A może tylko gadam głupoty? Skręciła w prawo, bo ją przypiliło (znaczy się pewnie coś jej zaszkodziło). Potem siedziała na ławce i machała nogami, ale się przewróciła. Następnie jadła jarzyny i piła wino (względnie nalewkę), ale zatęskniła za radiem. Rozejrzała się i pomyślała: Jestem bardzo śpiąca. I faktycznie tak było.
Słowo pierożyć tłumaczone jest w słowniku jako gadać głupoty, ale mieszkańcy sugerują, że w rzeczywistości jest znacznie ostrzejsze. Tak jak hawida.
Świetna ta dawna gwara. Zapewne nikt już tak nie mówi choć kilka słów można usłyszeć w potocznej mowie.