To była potężna dawka hard rocka, cały koncert trwał bowiem prawie 8 godzin, od 16 prawie do północy. Ja wybrałem się na dwa ostatnie występy.
Najpierw Nazareth. Panowie mocno grają, ale mają też szczęście do ballad,. Na koncercie pięknie wybrzmiały najpierw Dream On, a potem Love Hurts.
No a potem Deep Purple. Ian Gillan w znakomitej formie wokalnej. Pierwsze 4 bardzo energetyczne utwory bez żadnej przerwy pomiędzy, a już pierwszy utwór bardzo mocny: Highway star.
Ciekawe były dodatkowe solówki poszczególnych muzyków, a w szczególności zagrane w połowie podstawowego setu solo na instrumentach klawiszowych. Publiczność nagrodziła wielkimi brawami Dona Airley’a (godny następca Jona Lorda), gdy w pewnym momencie zaczął grać… Poleza As-Dur Chopina, płynnie przechodząc w Mazurek Dąbrowskiego!
No a potem absolutnie genialne i nieśmiertelne Perfect Strangers i Smoke on the water ze Space. Czego chcieć więcej? Bisów! Szczególnie, jak będzie tam hardrockowa wersja Hush (oryginalny wykonawca Joe South, jest na YouTube) i nader energetyczne Black night.
P.S. Do tej pory do Deep Purple miałem pecha. Gdy w końcu w 2020 r. termin mi pasował (14.10.2020), to przyszła pandemia i koncert odwołano. Bilety zachowały ważność, a wydarzenie przeniesiono na 12.10.2022 r. Tym razem dopadło mnie jednak silne zapalenie oskrzeli. No i wreszcie 12.06.23 – żadnych przeszkód w końcu nie było!