Sztolnie w Potoku Senderki

Potok Senderki to dawny ośrodek kamieniarski, w którym produkowano kamienie młyńskie i browarne. Do dziś pozostały wydrążone kamienne górnicze sztolnie. Obiekty niezwykle ciekawe, ale obecnie niebezpieczne. Stare drewniane wsporniki są zbutwiałe. Kamienne murki z roku na rok coraz bardziej się wybrzuszają. Za to bardzo dobrze się tu czują nietoperze, dla ich ochrony sztolnie włączono do sieci NATURA 2000.

Więcej: Sztolnie w Potoku Senderki – Roztocze (roztocze24.info)

Amadeusz

Amadeus – ten film wywarł na mnie ogromne wrażenie już za pierwszym razem, a było to wieki temu (obraz jest wszak z 1984 r.) w nieistniejącym już lubelskim kinie Kosmos (po obiekcie tym został neon, eksponowany obecnie jednak w innym miejscu). Weekendową porą miałem teraz akurat dość czasu, aby zmierzyć się po raz kolejny z tym genialnym filmem Milosa Formana, po raz pierwszy oglądając dłuższą wersję The Director’s Cut. Te dodatkowe sceny (ponad 25 minut) wiele nie wnoszą, ale skoro się zachowały, to dlaczego nie pokazać tego widzom. Kto Amadeusza obejrzy, zupełnie inaczej będzie później słuchał nieziemskiego Requiem. Nawet jeśli sam film ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Mozart wszak wcale nie był taki biedny i nie było żadnego konfliktu z Salierim. Ale jak to pięknie zostało opowiedziane… Na zdjęciu wspomnienie z muzycznej pielgrzymki do Salzburga do domu, w którym Mozart się urodził. Samo chodzenie po tych pomieszczeniach to było dla mnie wielkie przeżycie! A wiedzieliście, że wszystkie imiona tego genialnego kompozytora to Johannes Chrysostomus Wolfgangus Theophilus Mozart?

Roztoczańskie jaskinie

Jaskinie na Roztoczu? Owszem, są. Jedna z ciekawszych to tzw. jaskinia Prałasanta w leśnym interiorze pomiędzy Wolą Wielką a Werchratą. Okolica nieprawdopodobnie w ciągu ostatnich lat zarosła, ale kto szuka – odnajdzie. Zdjęcie wykonane od środka. Więcej o roztoczańskich jaskiniach:
https://roztocze24.info/?page_id=863

Imię Róży

W 1986 r., 35 lat temu, miała miejsce premiera filmu Imię Róży. Wcześniej była niezwykła książka Umberta Eco. Autor właściwie zapoczątkował nowy gatunek literacki, który dziś określa się jako library books. Książka wciągnęła mnie przed laty bardzo, a do tego w pięknych mazurskich letnich okolicznościach przyrody. Potem trafiłem na film. Po angielsku, ale – w tym przypadku na szczęście – nie zrealizowany w Hollywood. Właśnie sobie ten obraz przypomniałem. Nadal wywiera ogromne wrażenie! Te sceny w wieży, w której znajdowała się biblioteka z labiryntem schodów… niezapomniane! No i jedyny w swoim rodzaju klimat całej tej opowieści. Po każdej róży pozostaje imię… – tę scenę akurat wycięto, ale jest do zobaczenia w filmie dokumentalnym w materiałach dodatkowych na płycie. No i niuanse, których wcześniej nie wychwyciłem. Np. gdy Salvatore mówi, że zasadniczo jest dobrym katolikiem, ale z wyjątkiem Wielkiego Postu…

Sztuczna inteligencja

Ostatnio miałem specyficzny kontakt ze sztuczną inteligencją. Na tyle specyficzny, że przypomniała mi się przypowieść o inteligentnej bombie, która wynaleźli Amerykanie, a która okazała się być na tyle cwana, że podczas próby jej zrzucenia nie dała się wyrzucić z samolotu. Na szczęście mój kontakt ze sztuczną inteligencją miał charakter cywilny. Okazało się, że Papcio Chmiel tuż co przed śmiercią zdołał ukończyć jeszcze jedną księgę przygód Tytusa, Romka i A’Tomka, no i kilka dni temu miała ona swoją premierę. Natychmiast zamówiłem. Niestety, nie mogłem odebrać przesyłki w godzinach, które zapowiedziała firma kurierska. Przekierowałem więc paczkę do pobliskiego sklepiku. Spieszyłem się, więc nie sprawdziłem, co tam sztuczna inteligencja podpowiada. No i okazało się, że skierowała mnie do sklepiku, który w prostej linii znajduje się zaledwie 800 m od mojego domu. Problem w tym, że akurat w tym kierunku nie prowadzi żadna droga. Na wprost jest głęboki wąwóz, nawet bez ścieżki w poprzek. W obecnych zimowych okolicznościach przyrody trasa nie do pokonania. Drugi sklepik tej sieci znajduje się w kierunku przeciwnym, ale w odległości 900 m. Teoretycznie 100 m dalej, ale w tę stronę wiedzie prosto ulica, dziś nawet z w miarę odśnieżonym chodnikiem. Tym razem muszę udać się jednak do innego, teoretyczne bliższego sklepiku. Dotrzeć do niego można ulicami, ale zataczając szeroki łuk. Okazało się, że tam i z powrotem wyszło ponad 7 km marszu! Czy sztuczna inteligencja zawiodła? Absolutnie nie! Być może poznała mnie całkiem dobrze. W ostatnich dniach jestem uziemiony przy komputerze realizując pewien projekt i tylko szukałem jakiejś wymówki, żeby się przejść outside. No i sztuczna inteligencja mi w tym pomogła…